sobota, 27 sierpnia 2011

10

Rozmawiam sobie z klientem dzisiaj. Nagle się odwracam a za mną stoi facet, wpieprza loda i jeszcze się z tym lodem nachyla nad stołem z książkami. No to mówię:
- Przepraszam, ale proszę nie wchodzić z lodami do księgarni.
Pan udaje, że to nie było do niego i w ogóle najlepiej, że nie wie o co chodzi. Ale stoję i się na niego patrzę. W końcu przestał udawać. I mówi do mnie:
- Ale tam przy wejściu nie ma żadnego piktogramu, że nie można.
Umarłam. No naprawdę, jakbyśmy chcieli wywiesić kartki z wszystkimi informacjami jakich nie ogarniają klienci to bym nam miejsca na ścianach brakło. Bo przecież ludziom trzeba wszystko łopatą do głowy tłuc.
Ale nic to, mówię do pana:
- No wie pan, ale to raczej logiczne.
Pan:
- Jak pani sobie chce, ja sobie mogę gdzieś indziej książkę kupić.
Stał jeszcze chwilę i pewnie czekał aż padnę na kolana i zacznę go po butach całować i w ogóle walić głową w ścianę z rozpaczy. Się nie doczekał i poszedł.
Uwielbiam takich ludzi. Jak nie ma kartki, że czegoś nie wolno to znaczy że można. Bo przecież myślenie boli i sami na to nie wpadną.

Mam ostatnio straszną alergię na ludzi przez tą pracę.

czwartek, 11 sierpnia 2011

9

Przyszedł pan, kupił książkę i chciał do niej torebkę prezentową. Wybiera, ale coś mu nie pasuje, więc R. znajduje mu jakąś i mówi:
- Będzie pan zadowolony.
Pan:
- My na budowie też tak mówimy jak klient jest upierdliwy :)

Na całe szczęście bywają w sezonie podręcznikowym normalni klienci :) Czasami ;]

czwartek, 4 sierpnia 2011

8

Idzie sobie przez księgarnię pan, jak ta błędna owca, rozgląda się, jakby w ogóle nie wiedział co to za dziwne miejsce jest. W końcu nie wytrzymałam i pytam:
- W czymś panu pomóc?
A pan na mnie patrzy i się wydziera na pół księgarni:
- A nieeee, paaani, ja dwadzieścia lat już książki nie czytałem. Z córką przyszedłem.
Zatkało mnie i już nic nie powiedziałam ;D
Pragnę jeszcze dodać, że słowo klikane nie oddaje w pełni tej sytuacji, ponieważ ton i postawa pana odgrywały dużą rolę ;]