poniedziałek, 12 marca 2012

17

Przychodzi pan i pyta:
- Czy są poradniki?
Poradników u nas od groma na różne tematy, więc koleżanka pyta jakie konkretnie ma na myśli. Stwierdził, ze techniczne. Koleżanka próbuje wyciągnąć więcej informacji, ale pan chyba sam nie wie o co mu chodzi, więc mówi, że sam sobie poogląda co mamy. I ogląda. Nagle słyszymy:
- I co mi będzie mówić, że nie ma technicznych. A to co?
My zdziwione, że on jakiś techniczny poradnik znalazł, patrzymy co tam ma, a on:
- A to co to jest? O grzybach książka jest!! A pani mi będzie tu mówić, że nie ma technicznych.
Wyszedł oburzony, że nie wiemy nawet, że mamy techniczne książki.


Wczoraj inny pan wszedł i zadał mi pytanie:
- A czy kalkulatorki państwo sprzedają?
Tak, leżą na półce obok śrubokrętów, młotków, znaczków, biletów, kopert, gazet i tony innego badziewia o jakie nas pytają. W końcu jesteśmy w księgarni, jak możemy nie mieć kalkulatorków?


Weekendy zawsze obfitują w takie historie. Po weekendzie zazwyczaj ma się ochotę pojechać na noc do psychiatryka.

17 komentarzy:

  1. Kalkulatorek w księgarni to podstawa - jak inaczej człowiek sobie obliczy ile będzie wynosił rabacik?:PPP

    Haha:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Scathach - Hahahaha, dobre ;D Tak jak oni liczą te rabaciki, to faktycznie by im się kalkulatorki przydały ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. pan od grzybów mnie zabił XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Na poprawę humoru jak znalazł! Dziękuję :*

    Ale ten od grzybów to mistrz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bujaczek - Do nas dużo takich mistrzów przychodzi ;D

      Usuń
  5. masz rację weekendy w pracy są zawsze the best :) noc w psychiatryku? kochana dla nas to już chyba cały turnus trzeba zaliczyć i to ten na trzy tygodnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Archer - No, weekendowi klienci to masakra jest ;/ Niedługo to my w ogóle na stałe zamieszkamy w psychiatryku i tylko do pracy będziemy wychodzić ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. kurde... widzę, że dużo śmiechu masz.
    facet z grzybami, moja reakcja - *facepalm*

    A z kalkulatorami no to dziwne :D ale riposta niezła by była :P to tak jak mnie mama pyta jak jesteśmy na mieście: "masz może nożyczki?", ja zawsze na to: "przykro mi mamo, ale dziś nie zabrałam ze sobą niezbędnika krawieckiego".

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Agniecha - No śmiechu właśnie mało ostatnio, więcej nerwów ;]

    A czasami nas pytają o takie cuda, że się zastanawiam jak wpadli na to, żeby pytać o to w księgarni ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobre... :D
    Swoją drogą ludzie w tym kraju chyba nie znają znaczeń słów, których używają... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sol - Nie znanie znaczeń to swoją drogą, często się z tym spotykam :)

      Usuń
  10. Siedzę, czytam i boki zrywam; chyba tylko śmiechem można w ludzką głupotę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata Adelajda - No chyba masz rację, chociaż śmiech przychodzi dopiero jak mija szok i niedowierzanie ;D Czyli na szczęście dopiero wtedy, kiedy klient opuści już księgarnię :)

      Usuń
  11. Ależ musiało Cię boleć, kiedy rewidowałaś te poglądy, po tym, jak Matras zaczął się zamieniać w Empik. :) W ogóle, jakbym siebie czytał, toćka w toćkę. :)
    Zapraszam na facebook.com/KsiegarzePoPrzejsciach , zbrataj się z nami, może ukoi to duszę Twą zdeptaną. :)

    OdpowiedzUsuń